Z pewnością jeśli widzieliście jakieś poprzednie wpisy na blogu (jeszcze te z czasów "szarego"), wiecie, że Szkocja nie jest mi obca. Już dłuższy czas tu mieszkam, pracuję. Moja decyzja o wyjeździe i zostawieniu w Polsce, dosłownie wszystkiego, była podjęta bardzo spontanicznie. Spontanicznie, a jednocześnie była przemyślana. Czy żałuję? Nie. Ciężko jest zostawić przyjaciół i rodzinę. Jednak, gdy teraz się nad tym zastanawiam, w dobie zabiegania, ile mieliśmy dla nich wszystkich czasu? Jak często się widywaliśmy? Właśnie. Mimo to, teraz wiem komu na mnie Tam zależy. Kto jest po mojej stronie, a kto tylko udawał. Czyli wyjazdy również weryfikują przyjaźnie. Czasem nawet zbliżają nas do niektórych bardziej niż codzienne spotkania. Dla mnie plusem, mieszkania daleko od domu jest otrzymywanie i wysyłanie paczek. Uwielbiam robić Komuś niespodzianki, kupować upominki:) Bo jakże ciotka zza granicy ma nie przywieść czegoś fajnego?! :) Telefon. Internet. To sprawia, że te kilka tysięcy kilometrów jest jak kilka metrów. Czy tęsknie? Hm.. Zależy za kim, za czym. Najbardziej brakuje mi naszego domu. Dużego. Z kilkoma sypialniami, które w UK są na wagę złota :) dużych i przestronnych. Ostatnio, gdy zrobiłam się bardziej "kwiatowa" - mojego ogródka. Lubię lilie.Jednocześnie wyjeżdżając, wiele zyskałam. Jak wiecie, krajobraz Szkocji to głównie góry, jeziora i morze. Zaraz obok siebie. Pochodzę z południa Polski, więc wychowałam się u podnóża gór. Niemal co roku wakacje spędzałam nad morzem, które uwielbiam, ale żeby się tam dostać musiałam spędzić do 12-stu godzin w pociągu. Teraz? 20 minut samochodem i jestem na plaży. Kilka minut później już mogę wspinać się na jakiś szczyt. Dla mnie jest to bezcenne. Nie jest łatwo od tak się spakować i jechać. Miałam tam całe życie, ale jednocześnie bardzo potrzebowałam czegoś zupełnie innego. Oderwania się od mojej monotonności. Chciałam więcej od życia. Nadal chcę. Dlatego chcę ryzykować i robię to. Zapraszam na kolejne wpisy z serii "życie w Szkocji". Mam nadzieję, że ta seria przypadnie Wam do gustu, a ja będę miała okazję pokazać szerszej publiczności trochę "obczyzny" takiej, jaką ja ją widzę i odbieram.
poniedziałek, 17 października 2016
Mieszkam w Szkocji!
Z pewnością jeśli widzieliście jakieś poprzednie wpisy na blogu (jeszcze te z czasów "szarego"), wiecie, że Szkocja nie jest mi obca. Już dłuższy czas tu mieszkam, pracuję. Moja decyzja o wyjeździe i zostawieniu w Polsce, dosłownie wszystkiego, była podjęta bardzo spontanicznie. Spontanicznie, a jednocześnie była przemyślana. Czy żałuję? Nie. Ciężko jest zostawić przyjaciół i rodzinę. Jednak, gdy teraz się nad tym zastanawiam, w dobie zabiegania, ile mieliśmy dla nich wszystkich czasu? Jak często się widywaliśmy? Właśnie. Mimo to, teraz wiem komu na mnie Tam zależy. Kto jest po mojej stronie, a kto tylko udawał. Czyli wyjazdy również weryfikują przyjaźnie. Czasem nawet zbliżają nas do niektórych bardziej niż codzienne spotkania. Dla mnie plusem, mieszkania daleko od domu jest otrzymywanie i wysyłanie paczek. Uwielbiam robić Komuś niespodzianki, kupować upominki:) Bo jakże ciotka zza granicy ma nie przywieść czegoś fajnego?! :) Telefon. Internet. To sprawia, że te kilka tysięcy kilometrów jest jak kilka metrów. Czy tęsknie? Hm.. Zależy za kim, za czym. Najbardziej brakuje mi naszego domu. Dużego. Z kilkoma sypialniami, które w UK są na wagę złota :) dużych i przestronnych. Ostatnio, gdy zrobiłam się bardziej "kwiatowa" - mojego ogródka. Lubię lilie.Jednocześnie wyjeżdżając, wiele zyskałam. Jak wiecie, krajobraz Szkocji to głównie góry, jeziora i morze. Zaraz obok siebie. Pochodzę z południa Polski, więc wychowałam się u podnóża gór. Niemal co roku wakacje spędzałam nad morzem, które uwielbiam, ale żeby się tam dostać musiałam spędzić do 12-stu godzin w pociągu. Teraz? 20 minut samochodem i jestem na plaży. Kilka minut później już mogę wspinać się na jakiś szczyt. Dla mnie jest to bezcenne. Nie jest łatwo od tak się spakować i jechać. Miałam tam całe życie, ale jednocześnie bardzo potrzebowałam czegoś zupełnie innego. Oderwania się od mojej monotonności. Chciałam więcej od życia. Nadal chcę. Dlatego chcę ryzykować i robię to. Zapraszam na kolejne wpisy z serii "życie w Szkocji". Mam nadzieję, że ta seria przypadnie Wam do gustu, a ja będę miała okazję pokazać szerszej publiczności trochę "obczyzny" takiej, jaką ja ją widzę i odbieram.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz