poniedziałek, 13 lipca 2015

#pozytywnie po mojemu


Często obserwujemy innych i myślimy sobie: dlaczego ja tak nie mam fajnie?! Czemu nie mam tak czy siak?! Może ktoś powie: nie. ja tak nie myślę. Hello!! Jesteśmy tylko ludźmi i bądźmy szczerzy chociaż sami ze sobą. 
Każdy widzi tylko efekt końcowy czyjejś pracy. Sama, gdy jakiś czas temu obroniłam tytuł Magistra po 5 latach nauki, w dodatku niestacjonarnie, pracując od poniedziałku do piątku, mając dom na głowie i miliony innych spraw,  odczułam to, że ludzie skupiają swoją uwagę na nas właśnie w tym momencie. Na samej końcówce naszych działań. Jasne że poczułam niesamowitą ulgę:) Sama z siebie byłam dumna. Bo gdy wyszłam z sali po obranie, miałam w głowie to ile czasu i energii musiałam włożyć w to "studiowanie", ile nocy przespałam po 2-3 godziny, ile czasu redagowałam pracę itd.. ale o to nikt nie zapyta. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego ile wysiłku mnie to kosztowało. Wkurzały mnie początkowo komentarze typu: "a co to dla ciebie, ty zdolna jesteś " itd. Wcale tak nie uważam.. Myślałam wtedy nad tym i ostatnio nawet gdy gdzieś, nie pamiętam już gdzie, w sieci natrafiłam na zdjęcie z krótkim opisem podobnej sytuacji. Dlatego od dłuższego czasu gdy komuś coś się uda, osiągnie jakiś cel, a dla innych są widoczne tylko efekty końcowe jego/jej pracy, jestem pełna podziwu. 
Wiara w swoje możliwości. Niejednokrotnie coś chcemy zrobić, ale nie końca wiemy jak się za to zabrać. Z której strony. A może nie damy rady? Może a raczej na pewno się nam nie uda?! A skąd to wiesz? Jeśli choć raz nie spróbujesz, nie dowiesz się. Raz się nie uda, spróbuję następny. A może warto i jeszcze jeden raz? Udało się! I co? Teraz może nam być głupio przed samym sobą:)
Wiara w swoje możliwości to raz, a dwa to wiara innych w nas. Czasem wbrew pozorom motywuje po stokroć. Ale co jeśli obok nas, wśród najbliższej rodziny lub znajomych, jest ktoś kto ma strasznie sceptyczne podejście do wszystkiego? Kto jest w stanie bez niczego powiedzieć nam, że nie damy rady, bo NIE. I koniec. Taka sytuacja jest mocno bolesna. Szkoda, że jak nam się zdawało, najbliższa osoba, nie wierzy w nas, myśli: po co on/ona ma próbować? Przecież nie da rady. Ale jakie jest zaskoczenie tych ludzi, gdy zabieramy się za nasze cele, marzenia, a jeszcze większe jak to wszystko realizujemy! Z jednej strony super uczucie. Daliśmy rady. Ale z drugiej strony można usłyszeć różne dziwne rzeczy.. Np. że jest się za chudym?! (kiedyś usłyszałam taki komentarz:) do sytuacji totalnie niezwiązanej z moją figurą. Nadal się zastanawiam o co chodziło tej osobie?! Minęło może z 8 lat i często w głowie przewijam to wydarzenie, ale sorry nie wiem nadal..:)). 
Życie jest pełne niespodzianek. Nie możemy się zamykać w jakimś "wygodnym" świecie. Warto czasem coś zmienić. Pamiętajcie, że zmiany nas rozwijają, Dodają nowej energii do działania. Otwierają nowe horyzonty. 
Czasem przeżywamy również porażki. One też muszą się pojawiać raz na jakiś czas w naszym życiu, aby trzymały nas na "dobrym poziomie". Nie pozwalają nam zachłysnąć się nadmiarem dobroci i zwracają naszą uwagę na to, ile do tej pory już osiągnęliśmy. Wtedy powinniśmy przystanąć na chwile złapania oddechu, rozejrzeć się i na spokojnie zobaczyć co mamy. Ile mamy. Docenić to co mamy! A musimy przede wszystkim te malusie rzeczy, sytuacje w życiu. Te najmniejsze są budulcem tych wielkich. Pamiętajmy o tym.
Ważne jest abyśmy umieli "żyć samodzielnie". Nie możemy całe życie słuchać tak zwanych "dobrych rad". Pamiętajmy, że nasi Rodzice czy Dziadkowie, mieli swoje życie, swoje wybory. Owszem warto wysłuchać ich zdania, bo są w pewnym sensie wartościowe. Ale przecież mamy swoje rozumy i sami powinniśmy podejmować decyzje. Nie mogą za nas tego robić Mama, Tata czy Babcia. 
Gdy nasz świat się zawali.. Mamy mnóstwo planów. W końcu idziemy jak burza. Jesteśmy w stanie wiele zrealizować. I nagle rach ciach ciach. Diagnoza: cukrzyca, ciśnienie, serce, może coś innego? Co robić? Mamy ze wszystkiego zrezygnować? Załamujemy się? Pamiętajmy, że żadna choroba nas nie wyklucza. Z "wszystkim" jesteśmy w stanie w miarę normalnie żyć. Nadal możemy góry przenosić. Nadal pracować. Nadal się uczyć. Mieszkając w Szkocji, poznałam wielu niesamowitych ludzi. Na tej samej ulicy gdzie ja, mieszka, głównie na parterze, kilka osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, sparaliżowanych. Owszem Oni potrzebują pomocy innych, ale często mieszkają sami, robią zakupy w ogromnych centrach, jeżdżą do parku, wyjeżdżają na wakacje. Żyją normalnie. Realizują swoje marzenia. Podziwiam Ich. A w dodatku są strasznie mili. Ogólnie to po mojemu Szkoci mają "wbudowane" bycie miłym:)

Może ten post jest nudny. Może jest za bardzo "filozoficzny". Może fragmentami smutny. Może zmusza do refleksji. Do zastanowienia się: czy wykorzystujesz swoje możliwości? Czy robisz wszystko co jesteś w stanie by po prostu być szczęśliwym? Czy realizujesz swoje "najskrytsze marzenia"? Te, których realizacji życzą Ci składający życzenia urodzinowe?  
Myślę, że warto raz na jakiś czas usiąść. Przeanalizować swoje postępki. Zapewne w sytuacjach gdy stoimy na jakimś zakręcie, gdy chcemy coś zmienić, gdy po prostu myślimy nad sobą i wszystkim, co i jak porobić. Pomyślimy i DZIAŁAMY!!   


Powodzenia!
aga



















  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz